Najnowsze posty

Image Alt

Senior na Sri Lance. Herbaciany pociąg

Sri Lanka. Pocią

Senior na Sri Lance. Herbaciany pociąg

Senior na Sri Lance.

Drodzy Seniorzy, czy domyślacie się już dokąd dziś wybierzemy się w podróż? Czy herbaciane pola przywodzą Wam na myśli jakieś odległe azjatyckie krainy? Zapewne większość z Was słusznie wytypowała, że mowa o wyjątkowej perle na Oceanie Indyjskim, jaką jest Sri Lanka.

Jeśli jeszcze nie zaparzyliście herbaty to najlepszy moment, aby to zrobić. Za chwilę ruszamy. Będzie to wyjątkowa podróż. Przemierzając pociągiem wyspę, poznamy jej przyrodniczą różnorodność, odkryjemy najpiękniejsze zakątki i skosztujemy słynnej cejlońskiej herbaty.

Zanim wyruszy w drogę, musimy poznać choć garść podstawowych informacji o odwiedzanym miejscu. Sri Lanka to wyspiarski kraj w Azji Południowo-Wschodniej, oddalony od Polski w linii prostej o ok 7500 km. Tak wiele i tak niewiele zarazem. Przy obecnej technologii wsiadając w Warszawie do samolotu po zaledwie 9-10 godzin znajdziemy się już na miejscu. Są oczywiście inne opcje, jak choćby kilka miesięcy jazdy rowerem, ale może to rozwiązanie zostawmy „ekspertom”. Na powierzchni pięć razy mniejszej od Polski, bo zaledwie 65 tys. km2, mieszka 21 mln mieszkańców, co łatwo da się zauważyć po ulicznym ruchu. Większość z mieszkańców wyspy, bo blisko 70% to wyznawcy buddyzmu. Jest to zdecydowanie religia dominująca na Sri Lance, choć niekiedy ma się wrażenie, że miesza się ona z hinduizmem, stanowiącym druga religię wyspy. Poza tym mamy blisko 10 % muzułmanów i ok 7% chrześcijan, którzy skupiają się głównie na południowo-zachodnim wybrzeżu. Pozostaje jeszcze wspomnieć o klimacie. Wysiadamy na lotnisku i na naszych twarzach pojawia się uśmiech. Podczas, gdy u nas zimno i zastanawiamy się czy, aby ta kurtka jest wystarczająca, tutaj wita nas ciepłe wilgotne powietrze.

Z uśmiechem na twarzy możemy rozpocząć odkrywanie jednych z najpiękniejszych tras kolejowych świata, które swą historią sięgają połowy XIX wieku. Dokładnie w 1864 roku uruchomiony zostaje na Sri Lance pierwszy odcinek trasy liczący niewiele ponad 50 km. Brytyjczycy potrzebowali szybkiego sposobu na transport towarów z Kandy na wybrzeże. Takie przedsięwzięcie wymagało zaangażowania bardzo dużej ilości osób. Ściągano niewolników, którzy harowali od rana do wieczora, niejednokrotnie umierając z powodu malarii i wycieńczenia.  Karczowali lasy, drążyli tunele, budowali mosty a wszystko na potrzeby KAWY. Tak dobrze czytacie! To kawowe plantacje przyczyniły się do rozwoju lankijskiej kolei. Nie herbata, nie cynamon a kawa. Radość jednak nie trwała długo. Po kilku latach, w 1869 roku Sri Lankę nawiedziła zaraza, która zdziesiątkowała plantacje. Biznes kawowy upada, otwierając tym samym erę herbaty.

Herbaciany pociąg ruszył.

Trzecia klasa z pewnością zabierze nas w niezapomnianą podróż. Czego może spodziewać się senior w najniższej klasie lankijskiej kolei? Będzie tłoczno, będzie gwarno, będzie tanio i na pewno lokalnie. Można skorzystać z oferty miejscowych handlarzy i zakupić przekąski, można zaczerpnąć świeżego powietrza w drzwiach jadącego pociągu. Jak to mówią będzie się działo. Jeśli ktoś preferuje wygodniejszą formę, najlepszą opcją będą miejsca siedzące tuż przy oknach w wyższych klasach. To gwarancja pięknych widoków w odrobinę lepszym standardzie. Podróż koleją na Sri Lance to nie tylko podróż w poszukiwaniu pięknych krajobrazów, to także podróż w czasie. Dworce kolejowe, tablice informacyjne, rozkłady jazdy, bardzo często przywodzą na myśl czasy kolonialne. Do tego dawne fabryki herbaty i już jesteśmy myślami w XIX wieku.

Koniec teorii.

Pora przekonać się o tych wyjątkowych krajobrazach na własne oczy. Sprawdźmy, czy zasługują na miano jednych z najpiękniejszych na świecie. Powiedzcie szczerze czy nie chcieli byście przenieść się w tej chwili nad cieplutki ocean? Wypocząć na piaszczystych plażach? Zaznać trochę słońca i beztroskiego relaksu z dala od tych wszystkich problemów? Przyznajcie, że w obecnej sytuacji byłoby to chyba idealne rozwiązanie.

Jedna z tras kolejowych na Sri Lance prowadzi wzdłuż wybrzeża i dostarcza niezapomnianych wrażeń. Momentami biegnie tak blisko oceanu, że chciałoby się zatrzymać pociąg i wyskoczyć do ciepłej krystalicznie czystej wody. Nic prostszego wystarczy tylko wybrać jedną z licznych stacji i gotowe. Seniorzy nie mogą chyba narzekać na brak atrakcji, jakie ma im do zaoferowania wybrzeże. Macie ochotę na połów ryb? Proszę bardzo. Od razu zaoferuję tradycyjny lankijski sposób. Czy coś złapiecie, zagwarantować nie potrafię, ale frajda gwarantowana. Sam połów wygląda dość interesująco, siedząc na palach wbitych w ziemię, wyczekujemy aż małe kolorowe rybki żerujące na rafie, staną się naszym trofeum. Dziś co prawda należy powiedzieć sobie szczerze. Ten sposób połowu nie należy do najpopularniejszych a jedynie wzbudza zainteresowanie licznych turystów. Jeśli ktoś nie jest fanem tego rodzaju sportów zawsze może wybrać rejs. Odkrywanie morskiego świata z maską i rurką w dłoni. Poszukiwanie wielorybów i delfinów, których u wybrzeży Sri Lanki nie brakuje, czy tradycyjny połów krewetek to tylko nieliczne z atrakcji czekających na seniorów. Wielkim przeżyciem może okazać się także nocny spacer brzegiem oceanu, podczas którego przy odrobinie szczęścia spotkacie olbrzymie żółwie morskie. Pamiętajcie, jednak proszę o zachowaniu ostrożności w stosunku do tych pięknych stworzeń. Komu jeszcze mało nadmorskich atrakcji może zawsze postawić na architekturę i odwiedzić słynne miasto Galle. Pięknie zachowana kolonialna zabudowa, największy fort kolonialny w tej części Azji, to powody dla których miasto to znalazło się na liście UNESCO. Wieczorny spacer wąskimi uliczkami, herbata w uroczej restauracji to idealny pomysł.

Sri Lanka to niezwykle zróżnicowany kraj, o czym zaraz się przekonacie. Z plaż Oceanu Indyjskiego przeniesiemy się niecałe dwie godziny drogi w zupełnie inny, tym razem górski krajobraz. Wśród najróżniejszych przewodników i opinii internautów trasa, na którą będę chciał państwa zabrać, uchodzi za najpiękniejsza. Mowa o ponad 6 godzinnym odcinku z dawnej stolicy Kandy do miasteczka Ella. Widoki zachwycają, wysokie górskie zbocza pokryte krzewami herbacianymi, ponad 100 metrowe wodospady, pełno zieleni, to tylko część atrakcji jakie czekają na pasażerów. Ale wszystko po kolei.

Kandy.

Miasto, które w moim odczuciu okres swojego piękna ma już dawno za sobą. „Nowoczesna” azjatycka zabudowa stopniowo przysłania kolonialne budynki, które nieśmiało próbują zwrócić na siebie uwagę przechodniów. Smog, tysiące tuk tuków i samochodów przedzierające się przez ulice miasta, nie pozwalają zaczerpnąć świeżego powietrza. W tym całym zgiełku, jest jedno miejsce, które warto odwiedzić – Świątynia Zęba Buddy. Miejsce dość mistyczne, dla większości buddystów najważniejszy punkt pielgrzymkowy kraju. Codziennie rano i wieczorem odbywają się ceremonie zrzeszające setki a niekiedy tysiące ludzi. Bębny, składane ofiary w formie kwiatów i wyczekiwanie, aby przez kilka minut złożyć pokłon relikwią zęba Buddy. Pełni religijnych doświadczeń, możemy odkryć kolejne miejsca na trasie naszej kolejowej wędrówki.

Mała Anglia.

Pokonamy prawie 1500 metrów przewyższeń, liczne przełęcze i serpentyny górskie po to, aby dotrzeć to tzw. Małej Anglii. Na wysokości blisko 1900 m n.p.m. znajduje się bowiem miasto Nuwara Eliya. Założone jeszcze w XIX wieku przez brytyjskiego podróżnika i odkrywcę Samuela Bakera. Dzięki odpowiedniej wysokości i klimatowi, miasto to stało się niezwykle popularne wśród kolonialnej ludności. Pozwalało zaznać wytchnienia w upalne dni i poczuć się jak w brytyjskim miasteczku. Powstała poczta, pola golfowe, tor wyścigów konnych i wiele pięknych kolonialnych budynków. Okoliczne wzgórza prócz herbaty zaczęły obfitować z spotykane w europejskim klimacie warzywa i owoce. Brytyjczycy czuli się jak u siebie. Dziś z kolonialnego uroku pozostało kilka domów, hoteli oraz oczywiście klimat, który faktycznie w stosunku do reszty wyspy nie pozwala nam o sobie zapomnieć.

Wychodząc na wieczorny spacer musimy pamiętać o cieplejszej bluzie czy kurtce.

Czas na herbatę.

Niektórzy twierdzą, że od tego momentu rozpoczynają się najpiękniejsze widoki. Mowa głównie o polach herbacianych, którym warto przyjrzeć się z bliska. Najlepsza ku temu okazją jest przystanek w Haputale. Miasto samo w sobie nie jest najpiękniejsze, jednak jego okolice skrywają skarby na skalę światową. Aby do nich dotrzeć, najlepiej wybrać się na tzw. tuk tuk safari:) Frajda gwarantowana. Małe górskie uliczki, zbocza pełne herbacianych krzewów i zapierające dech w piersiach widoki, które prowadzą nas na najwyższy punkt trasy, czyli Lipton Peak. Jesteśmy na blisko 2000 m n.p.m. tutaj herbata smakuje zupełnie inaczej. Szczyt, na który się wspinaliśmy nosi imię Jamesa Liptona nie bez przyczyny. To właśnie na Sri Lance pod koniec XIX wieku zrobił on interes z Jamesem Taylorem i zaczął eksportować herbatę na cały świat. Od tego momentu nazwisko Lipton, chyba w każdym miejscu na świecie utożsamiane jest z herbatą.

Cejlon.

Sri Lanka, a może byłoby prościej Cejlon, kojarzy nam się nierozerwalnie z herbatą. Ta niewielka wyspa jest czwartym producentem herbaty na świecie. Jakość cejlońskiej herbaty uchodzi za najlepszą! To zasługa warunków klimatycznych i ukształtowania terenu, a także milionów rąk, które się do tego przyczyniły. Jak zapewne się domyślacie, nie było łatwo przystosować blisko 4% kraju do uprawy herbaty. Wymagało to wielu lat zaangażowania i ciężkiej pracy. Kobiety syngaleskie nie były skore do pracy przy wymagających herbacianych polach, ratunek znaleziono w taniej sile roboczej z południowych Indii. Kobiety tamilskie wraz z rodzinami po dziś dzień nie mają łatwego życia. Warunki w jakich mieszkają są bardzo skromne a praca słabo opłacalna i wymagająca. Liście herbaty zbierane są bez względu na pogodę, zbocza niekiedy bywają bardzo strome a dookoła mnóstwo pijawek. O czym nie raz miałem okazję się przekonać.

Będąc na herbacianych polach nie sposób nie wspomnieć choć kilka słów o całym procesie produkcji. Wszystko zaczyna się oczywiście od zrywania liści. Ręcznie zbiera się tylko dwa, trzy jasnozielone listki. Następnie kobiety wrzucają je do koszy czy worków, zawieszonych na plecach i przenoszą do punktu ważenia. Tutaj praca dla męskiej części, nadzorca dokładnie waży przyniesiony towar i skrzętnie wszystko zapisuje. Z reguły plantacje ustalają dzienny wymóg, na poziomie 15-20 kg! Co daje zarobek rzędu 3-4 $…. Później przychodzi rola fabryki, gdzie liście przechodzą cały szereg procesów, między innymi kilkunastogodzinne osuszanie, rolowanie, przesiewanie, oksydacja itp. Ostatecznie herbata trafia do naszych filiżanek. Czy to czarna, zielona czy biała. Nie ma znaczenia. Pamiętajmy o tym, że wszystkie one pochodzą z tego samego krzewu! Różnica pojawia się dopiero w procesie obróbki.

Przed nami ostatnia prosta i docieramy do Elli, niewielkiego miasteczka skrytego pomiędzy pięknymi górskimi zboczami. Atrakcji dla osób aktywnie spędzających czas, w okolicy nie brakuje. Mamy liczne piesze szlaki, jaskinie, wodospady czy piękny kamienny most z lat 20 tych XX wieku. Po całym dniu wędrówki i głowie pełnej wrażeń, należy nam się chwila relaksu przy filiżance najlepszej cejlońskiej herbaty. Na którą Was teraz bardzo serdecznie zapraszam.

Dziękuję za podróż

prowadził Was Bartek Łowigus

Zostaw komentarz: